Swinemünde

Odpoczynek po świątecznym jedzeniu. Relaks. Ukochana muzyka (jak co roku od paru już lat – kolędy w wykonaniu Kukulskiej – no kocham po prostu!). U boku – Mąż ❤️

Już jako Pani B.

W ósmy rok gryzmolenia wchodzę już jako Najszczęśliwsza Na Świecie Pani B. Z dwuczłonowym nazwiskiem ❤️ i z moim M. tak, jak sobie wymarzyłam… ❤️ Aż nie chce mi się wierzyć, że to osiem lat temu szykowałam się do wyjazdu, do tej niesamowitej przygody. Teraz widzę, jak wiele się zmieniło… przez te osiem lat.

Z jednej strony wiele, z drugiej – niewiele, jak to w życiu. Tak, ktoś mógłby powiedzieć, że napisałam taką totalnie oczywistą oczywistość teraz. Ale cóż ja poradzę na to, że jak gryzmolić lubiłam, tak lubię nadal. Że na mrowisko zaglądam, choć częściej po to, żeby poczytać, bo ono stało się dla mnie rodzajem wspomnienika – takiego pamiętnika z mnóstwem moich osobistych wspomnień. Ono przeszło ze mną wiele chwil, które były dla mnie naprawdę – dziś nie boję się tego powiedzieć – trudne. Tu mogłam być sobą – po prostu się „wypisać”. Tak jak niektórzy muszą się wygadać. Czy wypłakać.

Muzycznie – też jak było poetycko, tak nadal i niezmiennie jest. Ukochane Groszki, ewentualnie utwory groszkopodobne. A.O. w ilościach dużych. Poezja – czytana, słuchana, recytowana. To się nie zmieniło.

To często u mnie leci.

I to.

I to.

I to też.

Swoją Miłość Prawdziwą już znalazłam ❤️

Achhh, dzień od SERNIKA zacząć!

I od razu staje się ów dzień pięknym ❤️♥️

Miłośniczka serników ze mnie, jak wiadomo, i to tak od zarania dziejów… to znaczy moich dziejów. I jeśli – tak jak dzisiaj – drepcząc do pracy, wdepnęłam do kawiarni na kawę i ciacho… to znaczy, że dzisiejszy piątek – weekendu początek – będzie dobrym dniem 🙂

Uśmiechus Natwarzus

Wychodzę za mąż. Niedługo. Spełnia się moje wielkie marzenie – będę żoną mojego M. Więc jak mnie zobaczycie – całą w skowronkach i uśmiechniętą – niczym zaklętą zaklęciem „Uśmiechus Natwarzus” – to się nie zdziwicie 🙂

Białystok pije dobrą kawę!

Drugi weekend października – i Białystok! Kawa w wymarzonym Kafejeto. Od daaawna się tam wybierałam. Cóż ja poradzę, żem kawoszka?

W jednej z kawiarń hasło, że:

Bo pije ♥️❤️❤️♥️

Spacer po białostockich zabytkach…

I – tym razem już poważnie – odwiedźcie Muzeum Sybiru.

I Tykocin (konieczcie zahaczcie po drodze!)

Loooveeee… is in the air!

❤️♥️

Potwór z bagien

Mamy zamiar zwiedzić Pragę. Tę czeską. Przypadek sprawił, że w pracy mam ostatnio styczność z językiem czeskim. I z głowy nie wychodzi mi piosenka o potworze, co to żyje na bagnach, żre głównie prażan i ma na imię Józek. Coś, co nie schodziło z list przebojów… dawno temu.

Miłego słuchania 🙂

Bentleyem w Wielkopolsce

Wsiadłszy do auta, ruszyliśmy z M. w Polskę. Ściślej: w Wielkopolskę. Do Leszna. Cel: Blue Kot ♥️ do którego zatęskniłam po dwóch latach niebytności.

Rozłożyliśmy wyjazd na dwa dni, bo to jednak kawałek, a ja z jazdą wieczorną (podobnie zresztą jak z tą w deszczu) się nie kocham i generalnie jak nie muszę, to nie jadę (chyba, że jako pasażer). Leszno – ładne miasto, jest co zwiedzać. Jak wiadomo, zdarza mi się oglądać cmentarze, więc leszczyńskie lapidarium odwiedzone, a jakże. Warte zobaczenia są kościoły staromiejskie. No i sam rynek z ratuszem i urokliwymi kamieniczkami (dwa lata temu dotrzeć się tam nie udało – teraz musiałam nadrobić!). I leszczyńskie Muzeum Okręgowe z wystawą poświęconą historii miasta, na której wykorzystano fragment „Zaproście mnie do stołu” Wojnowskiej (lubię ten utwór, lubię, może nie tak bardzo, jak wałkowaną na okrągło „Sambę”, ale obojętnie obok niego przejść nie jestem w stanie).

Wieczór minął nam pod znakiem komedii romantycznej (w wersji polskiej, lukrowanej). Jakby ktoś szukał noclegu w tym urokliwym mieście, to polecamy udać się tu.

Niedziela – zamek rydzyński. Przepiękny. Zwiedzany z przewodniczką – widać, że będącą pasjonatką tego miejsca. Opowieść o historii miejsca, opowieść o szkole rydzyńskiej, w której przez pewien czas kształcił się Lutyk – jedyny syn założycieli harcerstwa polskiego. A że ja z harcerstwem jestem bardzo związana – to tym chętniej posłuchałam…

A poranna kawa była w „Lukrze”…

Dom

I przyjechałam po roku do Zawrocia. Do mojego Miejsca na Ziemi, umiejscowionego wśród podlaskich pól. I poszłam w okolice malowniczego domu, od jakiegoś czasu niezamieszkałego…